piątek, 29 lutego 2008
thou shall survive
Ktos, kto wrzucil ten film na Youtube zatytulowal go "Osama Bin Laden, I Will Survive".
wtorek, 26 lutego 2008
fucking ben affleck
Nie bardzo wiadomo, dlaczego, ale USA zwariowało na punkcie tego czegoś. Zaczęło się od tego, że "stand-up comedian" - czyli, jakby to niezgrabnie przetłumaczyć - komiczka Sarah Silverman, nagrała piosenkę I'm fucking Matt Damon.
Inny comedian, Jimmy Kimmel, chłopak Sary, nagrał więc inną piosenkę w ramach zemsty: piosenka nosi tytuł "I'm fucking Matt Damon" i ma za zadanie wkurwić zarówno Sarę, jak i Matta.
W teledysku roi się od niespodzianek. Polecam więc.
poniedziałek, 25 lutego 2008
weekly world news - the world's only reliable newspaper
Weekly World News to jedyna wiarygodna gazeta na świecie. Tylko z jej łamów dowiedzieć się możemy, co TAK NAPRAWDĘ się dzieje. Czy NYT albo Guardian, nie wspominając już o Wyborczej, mieliby odwagę powiedzieć PRAWDĘ? Np. o tym, ze Dick Cheney jest tak naprawdę robotem?
Fakt, że Hillary Clinton jakiś czas temu adoptowała małego kosmitę, niekoniecznie może przysporzyć jej popularności podczas wyborów. Zapewne dlatego ten fakt ukrywa, a przecież mały ET już niedługo będzie musiał iść do przedszkola! Ładnie to tak, pani Clinton?
I czy wiedzilibyśmy, jaka jest najlepsza dieta, gdyby nie doświadczenie bigfoota, o którym oficjalne media milczą, bo - według łżenaukowców - "takie stworzenie nie istnieje"?
Czy wiedzielibyśmy o chłopcu- nietoperzu, o którego tragicznym życiu WWN regularnie informuje?
driving miss billary

I jeszcze - według tego samego portalu, który chyba nie lubi Obamy:
W ramach ciekawostki: jednak z konserwatywnych gazet przychrzaniła się do Obamy, że "wykorzystuje w kampanii fakt, że jest czarny". A przecież - jak pisze gazeta - "jest równie czarny, jak biały".
A tu już co innego, bo - jak wiemy - wybierając Hillary Amerykanie w pakiecie dostają Billa, wychodzi więc Billary - dość przerażający hermafrodyczny twór.
hasta siempre commandante
Tutaj w wersji gerontomesjaszów z Buena Visty
Tutaj w wersji matki z karabinem, Matki Boskiej z Karabineem, Matki Karabinnej. Obowiązkowy wyciskacz lez, poudniowoamerykański mydlaniec dla Tanii Niemeyer i skandynawskich rajotek.
Plus erotyczna discoszeptanka dla Ernesta, ktory powinien występować w tym teledysku nago, jedyne w oficerkach i berecie.
A to byl Silvio Rodriguez - kubański paranohavica.
No ok. A poniżej tekst "Hasta siempre" w dziwacznej polskiej wersji Grabaża. Posluchajcie jakiejkolwiek wersji w oryginale, czytajac polski tekst. Niezla zabawa.
Celują mi prosto w serce
Dziś kupców jest dyktatura
Oni mierzą do mnie jak do szczura
Tych złotych Czterdzieści i Cztery
Kod z kresek na parabelce
Zwymiotowało moje serce
Dziwna przebiła je gwiazda
Taka dziwna przebiła je gwiazda
A ty i cała twoja wiara
Zastyga krew na transparentach
Pamiętam cię tylko ze zdjęcia
Komendancie Che Guevara
Mijałem targ na sygnale
Twarz twoją widziałem wspaniale
Tam gdzie kurwy grzyby i krasnale
Na szklankach i na firankach
Aż tu pewnego poranka
SMS z okolic piekła:
Czerń dzisiaj głodna i wściekła
LyricsTak napisała Zetkin Klara
Hej ty i cała twoja wiara
Zastyga krew na transparentach
Pamiętam cię tylko ze zdjęcia
Komendancie Che Guevara
Zawalił się kapitalizm
Światu but na nodze już się zapalił
W Gawroszewie robią bomby w barach
I palą hawańskie cygara
Szabadabada szabadabada
Znów modna jest broda Jezusa
Na widokówkach z Nablusa znów
Odbiera wojsk paradę
Osama Bin Checko-Laden
A ja gdy z mego snu się zbudzę
Zaraz wam zdradzę hasło
Nie pozostanę wredną wszą
W brodzie Fidela Castro
Ile ty chcesz za te szklankę
Ile ty chcesz za te szklankę
Ile ty chcesz za te szklankę
Ile ty chcesz za te szklankę
Hej ty i cała twoja wiara
Zastyga krew na transparentach
Pamiętam cię tylko ze zdjęcia
Komendancie Che Guevara
Ile ty chcesz za te szklankę From Lyrics Mania
niedziela, 24 lutego 2008
boe kontra roe
I saw the light on the night that I passed by her window
I saw the flickering shadow of love on her blind
She was my woman
As she decieved me I watched and went out of my mind
My my my Delilah
Why why why Delilah
I could see, that girl was no good for me
But I was lost like a slave that no man could free
At break of day when that man drove away
I was waiting I crossed the street to her house and she opened the door
She stood there laughing
I felt the knife in my hand and she laughed no more
My my my Delilah
Why why why Delilah
So before they come to break down the door
Forgive me Delilah I just couldn't take any more Forgive me Delilah
I just couldn't take any more
Z filmu "Romans i papierosy" Johna Turturro. Niesamowite. I - mimo pląsających policjantów i niesamowitej powagi Christophera Walkena - przejmujące do kosci. A stąd możecie się dowiedzieć, w jaki sposób można wyglądać i zachowywać się jak Christopher Walken. Czyli Boe:
sobota, 23 lutego 2008
the only thing i can do for kosovo
Croatia, Albania, somewhere near Romania
It's Euro and NATO, why the hell do we go
Priština, blew up huh, head for Macedonia
I'll race ya
Somewhere far overseas
There's a place called Kosovo
That's where you don't wanna go if you're Albanian and all
Protecting human rights
Air strikes and fire fights
And we'll be dropping our bombs
Wherever Serbian bad guys hide
Just up from Kosovo
Somalia, Grenada, or rescuing Kuwait-a
We screwed ya Rwanda
Wish we coulda helped ya
Iraqi embargo
That's where got hustled
Ooo so now we're helping out in Kosovo
We'll kick some ass
And then we'll see how it goes
And then we really don't know
Good luck to Kosovo
Milosevic, you sorry son of a bitch
Every time we go
To little places like Kosovo
We never really know
What happens after we go
Tough luck for Kosovo
Croatia, Albania, somewhere near Romania
It's Euro and NATO, why the hell do we go
Priština, blew up huh,
head for Macedonia
Ah from Macedonia down to Kosovo
We'll kick their ass
And then we'll see how it goes
And then we really don't knowT
hat sucks for Kosovo
Somalia, Grenada, or rescuing Kuwait-a
We screwed ya Rwanda, wish we coulda helped ya
Iraqi embargo,
How it ends we don't know...
Te wesołe chłopaki to żołnierze norweskiej misji stabilizacyjnej w Kosowie. Dowództwo chciało wywalić ich z wojska za ten niewinny utwór, ale chłopcy ich uprzedzili i odeszli sami.
Tak przy okazji - nie mogę jakoś sobie wyobrazić naszych dziarskich chłopaków, kwadratomrucznych nieco, którzy gną się w nieco gejowskich - bądź co bądź - podrygach. Jednak ze wschodnioeuropejskiej dyskoteki do dansflora trochę jeszcze daleko, że potwierdzę niejako stereotyp. Ale nie o tym.
O tym:
Dopóki było, jak było, czyli protektorat, prowizorka i faktyczny brak serbskiej kontroli - nikt się specjalnie nie rzucał. Serbowie powoli akceptowali całą sprawę i - gdyby to jeszcze dość długo potrzymać, jak zresztą przewidywał fiński plan, odpadnięcie Kosowa (czysto raczej grawitacyjne) byłoby to pewnie mniej bolesne. Ewolucja, nie rewolucja. A teraz jest, co jest.
W całej sprawie pojawiają się trzy w grucie rzeczy kwestie, i odkrywcze to nie jest. Pierwsza - to prawo narodów do samostanowienia, i w przypadku Kosowa, które zwarcie zamieszkane jest przez Albańczyków, prawo to można zastosować, tym bardziej, że Serbowie pokazali już za Milosevicia, co potrafią, wyganiając prawie milion ludzi z domów. Albańczycy z drugiej strony też potrafili się odgryźć, i tak to wyglądało. Nie ma sensu ciągnąć dalej w tym samym państwie. Ale - pozostaje kwestia kosowskich Serbów. Zadziwiające, że nikt tych, którzy zamieszkują, też zwarcie, przy granicy serbskiej, nie przyłączono do Serbii zawczasu, zanim jeszcze Kosowo ogłosiło niepodległość. Byłoby kilkaset tysięcy ludzkich tragedii mniej. Ale nie można zapominać, że w Kosowie żyją - i będą żyli - Serbowie, dla których Kosowo zawsze będzie ojczyzną, i to czysto serbską. Dlatego nie wiadomo, czy nie lepszą byłaby jakaś federacja serbsko-albańska. A co najmniej bardzo szeroka autonomia każdej serbskiej wioski, choćby liczyła pięć domów.
Druga sprawa, mniej - mimo wszystko - istotna, to coś, co możanby nazwać państwowym mitem, przywiązaniem do państwa jako do pewnej idei, bytu ponadrzeczyiwistego. Tu faktycznie Serbom robi się krzywdę, i to cholernie bolesną. I teraz należałoby się zastanowić, czy jednak wyżej wspomniane ponadrzeczywiste byty nie powinny w tym wypadku raczej ustąpić praktycznemu rozwiązaniu. A ustąpiły.
Trzecia sprawa to precedens, jaki Kosowo tworzy i jego wpływ na prawo międzynarodowe. Jeśli jednak założyć, że jedną z podstawowych zasad prawa jest dostosowanie go do kontretnych rozwiązań, wychodzi na to, że obawę przed takimi precedensami można, a nawet powinno się, jebać.
A to prawdziwa serbska, kosowska muzyka. Belo Platno. Aż chce się krzyczeć: Kosovo je Srbija. Bo nadal jednak je i w pewnym sensie zawsze będzie. Ale tylko w pewnym.
piątek, 22 lutego 2008
fuck two polish boys
Azjaci generalnie mają dość dziwnie. Wystarczy pooglądać japońskie teleturnieje. A mam pościągane takie, że pąs - jak to mówią - wpełza na twarz.
A Korea Południowa ma obecnie w dupie Kim Dzong Ila i permanentne zagrożenie z Północy i ogląda 2 korean girls.
A właśnie, a'propos Kim Dzong Ila:
I teraz popatrzcie, czym się jara Korea Poludniowa, a co w tym czasie robi Pólnocna.
czwartek, 21 lutego 2008
strassenkunst
Jeśli chodzi o streetart to jest to jeden z ciekawszych pomysłów, na jakie wpadł homo sapiens, żeby przyozdobić swoje - niepokojąco chaotyczne zazwyczaj - miasta. Streetart chaosem się zresztą żywi i jedyne co robi, to dopisuje temu chaosowi nowe znaczenia i wymyśla mu historie, sugeruje kierunek i ocembrowuje skojarzenia i - generalnie - stanowi dopełnienie rzeczywistości. Fajna sprawa. Tu akurat Ateny, ale wyżej będą inne miejsca.
środa, 20 lutego 2008
Leningrad to zespół, któremu nie podskoczysz. Ich wokalista, Sznur, to kozak. Diki mużczina, Jajca, tabak, peregar (?) i szczecina, z tego, co śpiewa. Nie podskoczy im Putin, nie podskoczy im mer Moskwy Łużkow, który zakazał im występów w stolicy, bo po co mają skakać. Co z tego, że Putin zna dżudo, że był sikret ejdżentem (pamiętacie, jak James Bond poznał w Orient Ekspresie szpiega z Europy Wschodniej - nie wiem nawet, czy nie Polaka - po tym, że zamówił czerwone wino do ryby?). Co z tego, że Putin mógłby nasłać na kozaków z Leningradu OMON, Specnaz, czy oddziały czeczeńskich weteranów. Sznur pokazałby mu chuja i sprawa załatwiona.
Leningrad ma zakaz występowania w Moskwie, czyli III Rzymie, ale kładzie na to ruski chuj. Leningrad prawie nie pojawia się w radiu i telewizji - ale i na to kładzie ruski chuj. Kładzie chuj, bo im bardziej jakakolwiek władza przypierdala się do Leningradu, tym bardziej kultową pozycję Lenngrad zajmuje. Rzecz właściwie w Leningradzie jako zjawisku.
Muzycznie są genialni, język rosykski - jak się okazuje - jest najlepszym językiem do śpiewania punkowego ska, czy skankowego punka, cholera wie, jak to zwać.
Tutaj jacyś random holenderscy chłopcy i ich - oczywista dość - wizja Rosji w rytm sznurowego "yo soy Sznur".
Tu z kolei jacys berlińczycy dokręcili Leningradowi berliński teledysk. Dziwne.
Ta to już w ogóle fański tribut.
Urban Guerilla Squad
Ten natomist utwór, mimo, że kręcony - jak widać po gulgoczących napisach na plakatach - w Istambule (ech, bazylejski Konstantynopolu...), a śpiewa go Niemiec z Frankfurtu udający bukowińskiego Cygana, dedykuję mieszkańcom Aten.
Z tego powodu, że jest to miasto totalnej partyznakti, urban guerilli, po którym poruszać się można jednynie w podbiegach, skokach, przykucach, uchylając się i - generalnie - non-stop walcząc o życie. Samochody i motocykle - wychodząc z założenia, że metal twardszy ciała - mają pieszych w dupie i zapierdalają po ulicach i chodnikach jak dzikie stada. Sama struktura miasta przypomina dżunglę: znaki drogowe, koszy na śmiecie, słupki, potykacze, przeróżne ustrojstwa roją się w całym mieście w najbardziej niespodziewancyh miejscach, oplatają pieszego, uderzają, zahaczają, rwą na strzępy ciuchy i ciało. Płyty i płytki chodnikowe są sliskie, jak masło i przy każdym nieuważnym kroku - leżycie, moi dordzy.
Dlaczego Disco Partizani leciało mi w głowie podczas uprawiania tej miejskiej partyzantki - nie jestem pewien. Ale wrzucam.
Manic Street Rihanna
Znowu Manic Street Preachers, tym razem chłopcy jednak się przejechali. Ale tylko lekko.
Umbrella Rihanny, kwasowe dicho, powinno chyba dichem pozostać. Ale nie musi. Kwestia gustu, w każdym razie teledysk jest zmontowany na kolanie przez spiętego jutubjuzera podpisującego się furbaggles. Furbaggles opierdala tych, którzy zamieszczają jego wątpliwej jakości dzieło w necie bez podania źródła, więc podaję źródło: to lamerka Furbagglesa.
Zamieszczam jako kuriozum.
A tu jeszcze najpiekniejsza piosenka Maniksów. Do kolekcji.
poniedziałek, 18 lutego 2008
Łżespotting
Niestety, powyższy trailer to sciema. Jesli ktos chce wiedzieć, co Renton zrobil z podpierdoloną kasą i o co chodzilo w slynnej kwestii "Czasy się zmieniają, muzyka też", co się stalo z Begbiem, Sickboyem i resztą - niech przeczyta książkę.Albo niech zejdzie poniżej xxx, gdzie wyszystko zostanie powiedziane, a cala radosć zepsuta. Uwaga, spoiler.
XXX
Sickboy, czyli Simon David Williamson, mieszka w Londynie i jest calkiem nieźle wyglądającym grubaskiem (co się nie zgadza z lżetrailerem), który nadal dupczy to, co się nawinie, jednak to, co się nawija jest o kilkaset procent gorsze od tego, co nawijalo się w pierwszej czesci. Wraca potem do Leith i przejmuje pub po swojej ciotce, a potem wchodzi w nową branżę - reżyseruje pornosy. Dalej grzeje, ale już nie herę, tylko ekstazkę, crack i kokę.
Renton zwial do Amsterdamu, gdzie otworzyl klub techno (no, house). Czasy się zmienily, ale muzyka jednak bardziej. Pakuje na silowni i ćwiczy karate, obsesyjnie bojąc się spotkania z Begbiem, a w końcu wchodzi w pornobiznes z Sickboyem, którego ponownie przewala i zwiewa, tym razem do San Francisco.
Begbie, wkurwiony na Rentona zabija jakiegos kolesia, który, jak sądzil, byl z Rentonem w zmowie(nie wiem, kogo, bo muszę przyznac, ze Porno bylo tak kiepsko przetlumaczone, ze przelecialem przez nie, czytając jedynie o tych, którzy mnie interesowali, a oryginalu nie chcialo mi się czytać - ostatecznie jest jednak milion pisarzy lepszych od Welsha). Siedzi w pierdlu, gdzie Sickboy przesyla mu gejowskie magazyny. Później wychodzi. Na samym końcu książki, kiedy Renton jest już z powrotem w Leith - Begbie zauważa go przypadkiem - po drugiej stronie ulicy. Kiedy przez nią przebiega, żeby w końcu rudego gada zabić - wpada pod samochód. Wypadek robi z niego warzywo. Dodajmy, że Renton - kiedy w końcu staje oko w oko z Begbiem - jest sparaliżowany ze strachu i caly trening na nic. Jednak, kiedy ten leży już w karetce i porusza jedynie galkami ocznymi, Rentonowi wraca rezon i masturbuje się myslą, że "zawsze w sumie lubil Begbiego" i - jak największy przyjaciel - jedzie z nim go do szpitala, trzymając go za rękę.
Spud, jedyna osoba, której - jak pamiętamy Renton kasę oddal - dalej grzeje, a przy okazji ma dziecko z Alison, expseudodziewczyną Rentona.
Dianne studiuje psychologię (albo socjologię - nie pamiętam) i pisze pracę o pornobiznesie, który kręci Scikboy do spólki z Rentonem. Na końcu - wielka lovestory z Rentonem,który już nie musi się obawiać, że w pierdlu "przybiją mu jaja do taboretu" za posuwanie nieletniej. Ucieka z napakowanym i nabuzowanym pseudokatharsis z Begbiem Rentem do SF.No i tak. Milej lektury.
burka blues
Kilka dziewczyn, ktore chcialy robic cos wiecej, niz tylko gotowac pilaw z baranina i uprawiac malo skomplisowany seks ze swoimi brodatymi męzami (może się mylę, ale mam wrażenie, że afgańska wersja allacha nie popiera wyuzdania w lóżku), odważylo sie i poszlo na kursy przez instytut organizowane. Tam nasi blond sąsiedzi nauczyli je grac na garach, gitarach i basie. Dziewczyny nagraly piosenke, ale przy teledysku sprawa sie zaciela. Zostaly w burkach. Zreszta, o tym jest ta piosenka.
Kop, Łazarzu
A, w sumie - co w tym dziwnego. Cave to Cave.
W ten sposób on i the Bad Seeds promują najnowszy album "Dig Lazarus, Dig". Jak tlumaczy wąsaty Nick, w tytulowym utworze chodzi o Lazarza z Betanii, ktorego wskrzesil Chrystus. Nick zachodzil w glowe, bedac dzieckiem siedzacym w kosciele, jak kiepsko musial czuc sie Lazarz, kiedy okrutnie wywleczono go z raju.
Kto sie nad tym nie zastanawial?
Dodajmy tylko, ze pan brodaty to Warren Ellis (nie ten Warren Ellis od Pajaka Jeruzalem, tylko muzyk Bad Seedsow). Warren Ellis - jak ktos skomentowal na jutubowym forum - nadaje sie idealnie do tego, zeby siedziec pod Starbucksem i zebrac o drobne.
A ponizej kilka pozostalych filmikow z nickowego seansu. Genialne.
niedziela, 17 lutego 2008
i'ts my pizzeria
Czy ktos to pamięta?
Nowojorscy makaroniarze grający murzyńską muzykę poprzebierani w ciuszki z planu Scorsese, czyli Lordz of Brooklyn (którzy - zresztą - po "Saturday Night Fever" nie zrobili więcej nic sensownego - oczywiscie zakladajac, ze samo SNF jest sensowne). Lucky Luciano, Tommy gun, pizzeria, wąsata mama, barfight i Paulie Two Times. Mozajeczka, chrypa i niewiele więcej, ale raduje serca. Enjoy.
Zajumane przez niejakiego Jiminykickita ze s.p. Vivy plus. Czy ktos pamieta ta znarkotyzowana prezentereczke? Czarne, proste wlosy z grzywka. Jak ona miala na imie? Charlotte Roche?
Ach, the lyrics:
[Scotty Edge]
Well it's Brooklyn Bums
Well it's the dirty birds
Well it's the Lordz of Brooklyn won't go back on our words
Cause' we're pissing on the curbs, dishing out the dirt
Yo! someone's got to shout out to Bensonhurst
Ray Ridge Lordz rule
I might lose my cool
in a bar room brawl
and beat them down with a stool
I'm drunk it hit my head
I'm pissed I'm turning red
Well it's the Lordz of Brooklyn
if you fuck around you're dead
E to the D to the G the E
Like the loans shark's muscle
(Admoney) "Yo, I'll bust your freakin' knee!"
With a bat or a pipe
In my parish that's a fight
Yo, you caught the Brooklyn fever on a Saturday night.
[Chorus by Admoney]
Come on!
It's a Saturday night
Come On!
It's a Saturday Night
Come on!
It's a Saturday night
So bring your boys and your bats cause it's a bar fight
[Admoney]
Ayeoo! Kick off your shoes, jump off the rock
It's the crazy white boy from a Brooklyn block
Standing on the corner drinking cheap wine
It's a Saturday night, yo, let's all get high
Puffing on the blunts and sipping on the brews
Mess with LOB!
Punk! Yo! You lose
I'm out getting drunk, writing on the walls
Step to ADM If you got the balls
I come full fisted swinging the bat
So tell me right now man
Who's the mack?
I'm in my Cadillac, running red lights
The cops on my tail
It's a Saturday night..
[Chorus]
Come On!
It's a Saturday night (X 3)
So bring your hoes and blades cause it's a bar fight..
[Kaves]
I got the Saturday Night fever, word to mama mia
It's that crazy L.O.Bia, yo It's my pizzeria
Connected like Sinatra
The phantom of the opera
The turnstile hopper
[Admoney "Fuck those coppers"
Got the Dean Martin style
[Dino Botz: "Woo doo bee doo"
I got the drunken flow
"From the Budweiser brew"(Dino Botz)
Swinging on the cable Like I'm Tony Manaro
The ginny gang plank is the Verrazzano
Like Lucky Luciano with the tommy gun
I never leave the body till the job is done
Won't be late for dinner, cause I'm mommy's son
And like my Pop said never turn and run
[Scotty Edge]
Just leave them laid out, lights out
kissing on the pavement
Well it's the Edge One, ADM, and the Kaves
and Paulie Two Time, and my man Dino Botz
And we're the Lordz of Brooklyn and we ain't got gotz..
piątek, 8 lutego 2008
snowball 1 $ my friend

To zdjęcie zrobiono już kilka lat temu, ale w NYC kolejna zima stulecia, więc bardzo możliwe, że Gilberto Triplitt nadal prowadzi swój mały biznes.
Porządne, ręcznie wykonywane kule śnieżne, made in USA, nie żaden Tajwan czy Indonezja (btw. na niektórych metkach nike znaleźć można informację: MADE IN DONESIA), można nabyć za - praktycznie - półdarmo, czy, jak mówią Ukraińcy - za bezdurno: po 1 dolku za sztukę.
Sztukę, właśnie, to inna sprawa. Bo kolega Triplitt to bezrobotny artysta z Queens. Bezrobotny, bo wywalili go ze sklepu meblowego, który splajtował w wyniku recesji spowodowanej atakami z 11 września 2001. Czyli - w zasadzie - możnaby uznać go za weterana. A jeśli jest artystą i weteranem - to może skarbówka US of A sfinansowałaby choć część jego ambitnego przedsięwzięcia?
Bardzo możliwe, że z UE by dostał.
in loving memory of walter "painless pole" waldowski
Tekst do "Suicide" napisał Mike Altman, syn reżysera MASH - Roberta.
Stary Altman po latach narzekał, że syn za sam tekst zarobił więcej (milion dolarów), niż on za sam film (700 000). Ale warto było.
Choć nie chce mi się wierzyć, że gówniarz Mike napisał tekst mając lat 14.
Tutaj w wersji Manic Street Preachers, zespołu, który wszyscy kochają (z jakiegoś powodu) nienawidzić, a który wsławił się głównie tym, że zaginął mu basista. No, i jeszcze kilkoma niezłymi utworami.
A oto tekst gówniarza Mike'a:
Through early morning fog I see
visions of the things to be
the pains that are withheld for me
I realize and I can see...
[REFRAIN]:
that suicide is painless
It brings on many changes
and I can take or leave it if I please.
I try to find a way to make
all our little joys relate
without that ever-present hate
but now I know that it's too late, and...
[REFRAIN]
The game of life is hard to play
I'm gonna lose it anyway
The losing card I'll someday lay
so this is all I have to say.
[REFRAIN]
The only way to win is cheat
And lay it down before I'm beat
and to another give my seat
for that's the only painless feat.
[REFRAIN]
The sword of time will pierce our skins
It doesn't hurt when it begins
But as it works its way on in
The pain grows stronger...watch it grin, but...
[REFRAIN]
A brave man once requested me
to answer questions that are key
is it to be or not to be
and I replied 'oh why ask me?'
[REFRAIN]
'Cause suicide is painless
it brings on many changes
and I can take or leave it if I please.
...and you can do the same thing if you please.
czwartek, 7 lutego 2008
Moherpunk oi!
Moherpunk oi! Stay rude, stay rebel! Keep rioting!
Czwórka jedzie dalej i mija inne, oberwane plakaty. Panna na plakacie biura podróży - z zerwaną skórą z tyłka. Panna na reklamie lodów - z oberwanym lodem i kawałem języka. Panna na wkręcającej reklanie nie-wiadomo-jeszcze-czego - z oderwanym biustem.
Oi! Oi! Oi!



